Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce

Zamknij

Nie masz pracy? Nie poddawaj się!

Data: 2014-05-11 00:00:00
Nie masz pracy? Nie poddawaj się!

To miała być moja ostatnia rozmowa kwalifikacyjna, po serii wcześniejszych niepowodzeń. Ruszyłem na nią z 20 zł w kieszeni na bilet i ogromnym bólem głowy, wywołanym imprezowaniem w noc poprzedzającą spotkanie. Nie było łatwo i przyjemnie, ale ostatecznie przyjęto mnie. W firmie tej pracuję już od 6 lat. Poznałem w niej swoją żonę i grupę przyjaciół. Warto jest w życiu dać sobie jeszcze jedną szansę.


 
Plecak miałem już spakowany. Bilet powrotny do domu wykupiony. Wyglądało na to, że moja przygoda „warszawskiego słoika” dobiegała końca. W stolicy trzymały mnie jeszcze tylko dwa wydarzenia: sierpniowy koncert Iron Maiden na stadionie Gwardii i ostatnia rozmowa kwalifikacyjna. Ostatnia, bo poprzedzona dziesiątkami innych, które skończyły się porażką. Miała stanowić usprawiedliwienie przed samym sobą, że już więcej nie można było zrobić. Ściana, koniec i kropka.


 
Przygotowania do rozmowy nie były długie

Pogodzony z losem przegranego, na ostatnie dwa dni ułożyłem w głowie plan. Wraz z bratem i jego żoną miałem pójść na koncert, a dnia następnego, z samego rana, udać na ostatnią rozmowę kwalifikacyjną. Obiecywałem sobie zachować w czasie imprezy umiar. Szczególnie, że spotkania z bratem zawsze kończą się „napadowym bólem głowy”, jeśli wiecie o czym piszę.
Podniecony spotkaniem z Brucem Dickinsonem nie znalazłem jednak czasu na dokładne zapoznanie się z działalnością firmy, która mnie zaprosiła na spotkanie o pracę. Wiedziałem, że działa ona w sektorze finansowym, ma amerykański kapitał, długą i trudną do wymówienia nazwę i beznadziejną stronę internetową.
W dniu spotkania oko w oko z rekruterem poranna pobudka pokazała, że dzień wcześniej umiaru zachować się jednak nie udało. Zmęczonym okiem patrzyłem w lustro. Pocieszające było jednak to, na że na koncercie bawiłem się dobrze. Siłą woli zebrałem się w sobie i dosłownie „zwlokłem się” z łóżka. Poranna toaleta przywróciła mi resztki godności osobistej. Wyprasowałem koszulę. Zawiązałem krawat, założyłem garnitur, wyczyściłem pantofle. Do dziś dnia zadziwia mnie jak, strój galowy potrafi zmienić wymęczonego „szubrawca” w człowieka godnego zaufania…
Za ostatnie 20 zł kupiłem bilet. Droga z Mokotowa na daleką Wolę upłynęła mi w wielkich męczarniach. Głównie za sprawą silnie odczuwalnego pragnienia, rekordowo wysokiej temperatury powietrza i wszechobecnego zaduchu panującego w autobusie. Po blisko godzinie dotarłem na miejsce spotkania. Przed wejściem, jak skazaniec prowadzony na ścięcie, zapaliłem ostatniego papierosa.

 
Miło nie będzie…

Biuro było schludne, nie za duże. Sprawiało wrażenie przytulnego za sprawą pracujących tam osób, głównie kobiet. Ciepłych i sympatycznych. Na żółtej ścianie olbrzymie logo. Z za wysokiej recepcji uśmiechnięta młoda dziewczyna zaproponowała mi kawę. Wymianę uprzejmości z młodą recepcjonistką przerwał mi mało przyjemny dla ucha męski głos.
Głos ten, jak się wkrótce okazało, należał do jednego z rekrutujących. Mężczyzna o wyglądzie chłopca i szorstkim usposobieniu rozkazującym gestem zaprosił mnie do sali.
Siedliśmy naprzeciw siebie. Wzajemnie zmierzyliśmy się wzrokiem. Powietrze było gęste od złych emocji. Naprzeciwko siebie usiadły dwa koguciki. Przy czym jeden to kamikadze, z ostatnią dychą w kieszeni, pogodzony z losem i nie mający absolutnie nic do stracenia. Drugi - niczym balon napompowany męskim ego, zarozumialec. Kłopotliwą ciszę przerwało wejście do pokoju sympatycznej pani koordynator działu marketingu. Dołączyła do swojego kolegi z pracy.
Płynnie, przedstawiając się i wzajemnie wymieniając uprzejmości przeszliśmy do meritum spotkania. Podstawowych pytań, które zawsze padają na rozmowach o pracę: o dotychczasową ścieżkę kariery, wraz z prośbą o to, abym powiedział „coś” o sobie. O to, co chciałbym robić za 5 lat i jak wyobrażam sobie siebie po upływie tego czasu? O swoje silne i mocne strony. Skończyli przepytywanie na pytaniach typu: dlaczego powinnyśmy ciebie zatrudnić, i dlaczego zdecydowałem się odpowiedzieć na ich ofertę pracy.

 
No i taka sytuacja…

Trzeba wiedzieć, że po kilkunastu odbytych wcześniej rozmowach kwalifikacyjnych na takie pytania odpowiada się z automatu. Rozluźniony czekałem na to, co nieuniknione, czyli o pytania o samą firmę i branżę. Jak się później okazało, w całym procesie rekrutacji, wiedza na ten temat była dla rekruterów decydująca.
Odpowiadałem zgodnie z prawdą i stanem mojej wiedzy, że firma działa w sektorze usług finansowych, wywodzi się z USA i ma beznadziejną stronę internetową. Mój wywód przerwał pan, zadając w języku angielskim pytanie, o to co robiłem wczoraj? Jednocześnie poprosił, abym opisał to w kilku zdaniach.
Taki obrót spraw dał mi zielone światło, abym przeszedł na język angielski. Przez ostatnie dwa lata pracowałem w międzynarodowym środowisku, przynajmniej w mowie językiem angielskim posługiwałem się bez zarzutu. Jak się szybko okazało, w przeciwieństwie do rekrutującego. Ten bowiem, języka angielskiego chyba dobrze nie znał. Za to ze zrozumieniem cały czas kiwał głową. Z mojej wypowiedzi zrozumiał nie wiele. W toku swojej wypowiedzi zadałem bowiem mu pytanie, na które nie uzyskałem odpowiedzi. Z satysfakcją ponowiłem to pytanie i salę znowu wypełniła niezręczna cisza.


 
Rysowałem, omawiałem i pisałem

Trzy dni później przemiła pani koordynator z działu marketingu zaprosiła mnie do drugiego etapu rekrutacji. W tej samej sali, w gronie pięciu osób poinformowano mnie, że kolejny i ostatni już etap będzie składał się z pięciu zadań. Swoją obecnością ponownie zaszczycił mnie opisany powyżej pan rekruter, miła pani koordynator z działu marketingu oraz dwójka dyrektorów i sam prezes firmy. Przy czym pierwsze skrzypce w czasie spotkania znowu grał znajomy pan rekruter.
Drugi etap rozpoczęła seria testów. Kolejno: na inteligencję, wiedzy ogólnej i psychotest. Ogólnie rzecz biorąc, pół godziny rysowania ptaszków i krzyżyków. Wśród tych takie idiotyzmy jak: pytania o to, jakim znakiem z chińskiego horoskopu jestem, jakim kolorem chciałbym być i o to, czy łatwo jest mnie doprowadzić do płaczu?
Po wypełnieniu kolejnych arkuszy, pan rekruter analitycznym wzrokiem pobieżnie przejrzał moje odpowiedzi, i poprawiając złote oprawki na nosie wymamrotał: „ciekawe, bardzo ciekawe”.
Poproszono, abym w kolejnych pięciu minutach zapoznał się z danymi atmosferycznymi i przedstawił zgromadzonym prognozę pogody. Na ścianie wyświetlono mapę Polski. Na zadanie miałem 3 minuty. Upływający czas odmierzał pan rekruter, który z rozmachem, co 30 sekund, z krzykiem wyrzucał nad głowy zgromadzonych wielkie tablice z informacją o upływającym czasie. Gong oznajmił koniec mojej prezentacji.
Następnie, do procesu rekrutacji włączył się milczący dotąd prezes. Poprosił o próbkę prezentacji telefonicznej sprzedaży kilku produktów. Do wyboru był: chomik dla dziecka z alergią, grzebień dla łysego, koń, własna matka i kamienie. Dodam tylko, że dwoje z sześciu moich rozmówców trzymało w dłoniach podczas spotkania ukryte słuchawki telefoniczne z wiszącym kablem.
Poproszono mnie także o znalezienie i poprawienie 5 błędów na slajdzie wyświetlonym z Power Pointa.
Drugi etap kończyło napisanie odręcznie wypracowania na temat: „Moje traumatyczne wspomnienie z dzieciństwa”. Miało ono dostarczyć rekruterom informacji o tym, kim jestem oraz co jest dla mnie ważne w życiu. Rekruter zapewniał mnie, że wiele prawdy kryje się w każdej literce wychodzącej spod mojej dłoni, a on sam jest wytrawnym grafologiem i psychologiem w jednej osobie.


 
Lekarzu lecz się sam

Koniec końców pracę dostałem. Po pewnym czasie dowiedziałem się, że dwoje moich rywali w tym szalonym wyścigu po drugim etapie rekrutacji zrezygnowało.
Pierwszym moim zadaniem na stanowisku młodszego specjalisty w dziale marketingu była praca nad nową stroną internetową. Podobno, jako jedyny z grupy kandydatów ośmieliłem się powiedzieć, że strona jest kiepska i mało czytelna. To zostało zapamiętane i w konsekwencji pozwoliło mi na przejście do II etapu. Dokładnie 25 sierpnia tego roku minie sześć lat od kiedy pracuję w tej firmie. W niej poznałem żonę, wspaniałych ludzi, których śmiało mogę nazwać przyjaciółmi. Wyuczyłem się też zawodu. Rozwinąłem skrzydła.
Z przemiłą panią koordynator z działu marketingu pracuję do dnia dzisiejszego. Nigdy nie przekonałem się natomiast o psychologicznych i grafologicznych zdolnościach pana rekrutera. Odszedł po kilku miesiącach pracy. Mówiono, że długo nie mógł znaleźć nowej posady.

Opisana wyżej rozmowa z rekruterami nauczyła mnie, że po pierwsze: sprawdzając u kogoś wiedzę, warto samemu znać odpowiedź na zadane pytania. Warto zadbać też o to, aby proces rekrutacji był przeprowadzony profesjonalnie, bo jest on wizytówką firmy. Szczególnie w czasach, kiedy ubiegający się o pracę kandydaci swoimi spostrzeżeniami dzielą się na różnego rodzaju forach internetowych i w grupach dyskusyjnych. Źle przeprowadzony proces może nie tylko przyczynić się do plotek na temat firmy, ale także spowodować rezygnację z kandydowania do pracy najlepszych kandydatów.
Podpowiem też, szczególnie młodym rekruterom, że warto włożyć więcej wysiłku w przygotowanie się do rozmów i unikanie sztampowych i nudnych pytań. To męczy, nuży i niczego nowego do wiedzy o kandydatach nie wnosi.
 
Czytelnik ( imię i nazwisko do wiadomości Redakcji)

Praca nadesłana na nasz konkurs książkowy!

 

 

 



 

 

 

Komentarze

Twój komentarz może być pierwszy!

Ostatnie w kategorii Mój zawód

  • Czas na zmiany?

    Czas na zmiany?

    Mistrz ostatniej chwili, czy rozważny szaleniec - sprawdź, jakim typem jesteś. Czym jest dla ciebie zmiana pracy? Wyzwaniem, przygodą czy może "dopustem bożym"?

    Data: 2015-10-12 14:34:51, Kategoria:Mój zawód
  • Fakty i mity CV

    Fakty i mity CV

    CV maksymalnie na jedną stronę czy kreatywna oprawa graficzna życiorysu to jedne z najczęstszych mitów na temat CV. Nie tylko nie pomagają w znalezieniu pracy ale są zmorą samych rekruterów. Duża część poszukujących..

    Data: 2015-05-27 09:38:50, Kategoria:Mój zawód
  • Z tymi radami rozmowa o pracę to formalność

    Z tymi radami rozmowa o pracę to formalność

    Chcesz dostać pracę handlowca i z wygranej pozycji negocjować korzystne warunki?  Mamy kilka porad, nie tylko dla debiutantów.

    Data: 2015-05-20 13:24:57, Kategoria:Mój zawód
  • Wyzwania IT – zmieniający się rynek pracy 2015 perspektywa pracodawcy i pracownika.

    Wyzwania IT – zmieniający się rynek pracy 2015 perspektywa pracodawcy i pracownika.

    Sektor IT niezmiennie od lat sukcesywnie zwiększa zatrudnienie. Wyzwania stojące przed sektorem nowych technologii dotyczą jednak nie tylko braku odpowiednich pracowników, ale także innych wymagań branży, których nie da się już..

    Data: 2015-05-12 00:00:00, Kategoria:Mój zawód

Podobne artykuły

  •  Jak napisać CV, by przejść przez gęste sito selekcji?

    Jak napisać CV, by przejść przez gęste sito selekcji?

    CZĘŚĆ PIERWSZA - ELEMENTARZ Nie ukrywaj w CV, że masz dopiero 22 lub aż 55 lat - na podstawie innych informacji, zawartych w dokumentach, rekruter i tak obliczy Twój wiek. Nie sil się też na podawanie hobby, jeśli go nie masz. Zdjęcia dobieraj..

    Data: 2013-10-14 00:00:00, Kategoria:Mój zawód
  • Siedem oznak świadczących o tym, że być może zostaniesz niedługo zwolniony
  • Rób to co lubisz, a będziesz wielki!

    Rób to co lubisz, a będziesz wielki!

    Badania psychologów twórczości potwierdzają bowiem to, co sami już dawno słyszeliśmy i sami czujemy: twórz z potrzeby serca, a stworzysz rzeczy wielkie, twórz z chęci zysku, a staniesz się kolejnym chałturnikiem. Zasada ta dotyczy nie tylko..

    Data: 2014-04-17 00:00:00, Kategoria:Mój zawód
  • Przez głupkowatego maila nie dostaniesz pracy!

    Przez głupkowatego maila nie dostaniesz pracy!

    Masz odpowiednie kwalifikacje oraz wymagane doświadczenie, ale pomimo tego Twoje CV nie spotkało się z zainteresowaniem ze strony rekruterów? Problem może tkwić w… adresie e-mailowym. Rekruterzy biją na alarm. Polacy w danych kontaktowych podają..

    Data: 2014-09-05 00:00:00, Kategoria:Mój zawód