Badania psychologów twórczości potwierdzają bowiem to, co sami już dawno słyszeliśmy i sami czujemy: twórz z potrzeby serca, a stworzysz rzeczy wielkie, twórz z chęci zysku, a staniesz się kolejnym chałturnikiem. Zasada ta dotyczy nie tylko twórców i sztuki, ale również życia zawodowego. Praca pod presją jedynie zysku nie przynosi sukcesów.
Czyż może być lepsza ilustracja pojęcia „Twórczy szał”, niż słynny obraz Podkowińskiego? Czarny koń, który poniósł i odpływająca, a może już „odpłynięta”, w każdym razie na pewno nieutrzymująca kontaktu z rzeczywistością kobieta? Niekontrolująca się i pozornie kompletnie niedobrana para istot, które „dały się ponieść”, podobnie jak sam autor obrazu - najpierw tworząc artystyczną projekcję swoich erotycznych pragnień, a później niszcząc ją nożem w ostatnim dniu ekspozycji. Niczym bóg - zarazem twórczy i niszczący, czyli niemal taki, jakim był starotestamentowy Jahwe, nim stał się nowotestamentowym Bogiem miłosiernym. „Szał uniesień”, to zdaniem krytyków obraz manieryczny, niewolny od błędów, jednak (a może tym bardziej dlatego) wywołujący emocje i suma summarum zapisany w historii sztuki jako jeden z najsławniejszych polskich obrazów. Który z dzisiejszych artystów – niezależnie od pola sztuki, które uprawia - nie marzy o stworzeniu dzieła równie rozpoznawalnego i wiecznego?
Czy istnieje przepis na takie dzieło?
I tak i nie. Istnieje bowiem z pewnością antyprzepis, który w skrócie można sprowadzić do sentencji: rób coś, bo musisz i dla zewnętrznych nagród i nastaw się, że wielkim dziełem to raczej nie będzie.Badania psychologów twórczości potwierdzają bowiem to, co sami już dawno słyszeliśmy i sami czujemy: twórz z potrzeby serca, a stworzysz rzeczy wielkie, twórz z chęci zysku, a staniesz się kolejnym chałturnikiem.
W genialnej książce „Drive”[1] poświęconej sekretom motywacji, Daniel H. Pink przytacza wyniki badań prowadzonych przez Teresę Amabile, profesor Harward Business School, jedną z głównych badaczek kreatywności na świecie. Do jednego z badań Amabile zaprosiła 23 profesjonalnych amerykańskich malarzy prosząc, aby każdy z nich losowo wybrał 10 swoich prac stworzonych na zlecenie i 10 namalowanych bez żadnego zamówienia. Dzieła zostały następnie poddane ocenie zespołowi artystów i kustoszy, niedysponujących wiedzą na temat źródeł motywacji powstania każdego z obrazów. Ich zadaniem było ocenienie prac pod względem kreatywności i umiejętności technicznych. Eksperci byli zgodni – o ile dzieła obu kategorii prezentowały podobny kunszt pod względem technicznym, o tyle - jeśli chodzi o kreatywność – obrazy tworzone nie na zlecenie zostały ocenione jako zdecydowanie bardziej kreatywne, nowatorskie, oryginalne, ciekawsze. Potwierdzili to zresztą sami malarze przyznając, że tworząc obraz „dla kogoś” czują presję i ograniczenia, zaś malując „dla siebie”, z potrzeby serca - mogą pracować bez odpoczynku, nawet nie zauważając upływu czasu.
Szał twórczego uniesienia
Stanu flow doświadczają m.in. muzycy podczas jam session, swobodnych improwizacji, gdy granie jest zabawą, aczkolwiek wymagającą określonego poziomu umiejętności. To samo odczuwają malarze, rzeźbiarze, graficy, fotograficy, ale również poeci, pisarze, projektanci, krawcy, kucharze, cukiernicy – również ci nieprofesjonalni, zajmujący się daną dziedziną np. tylko w weekendy – o ile osiągnęli pewien poziom biegłości i postawili sobie zadania do niego adekwatne. To samo może odczuwać namiętny gracz komputerowy, szaradzista, matematyk, naukowiec, astronom, jak również turysta zdobywający kolejny szlak lub szczyt czy ogrodnik z pasją pielęgnujący swoje rośliny. Cudowny stan flow, w którym niejako zanurzamy się w naszej pracy, naszego działania, w którym możemy trwać bez patrzenia na zegarek i zaglądania do lodówki.
Jeśli do osiągnięcia tego stanu potrzebne są pasja, wiedza i odpowiednie zadanie/ wyzwanie, dlaczego nie dostępujemy stanu flow tak powszechnie, jak zapewne byśmy chcieli i teoretycznie mogli? I tu wracamy do eksperymentu Teresy Amabile, które jest tylko jednym z wielu podobnych doświadczeń i badań nad motywacją, spośród których wszystkie potwierdzają tę samą prawidłowość: zewnętrzne motywatory skutecznie zabijają naszą radość tworzenia, działania czyli w praktyce wewnętrzną motywację. Kiedy pojawia się zapewnienie nagrody za określone działanie (np.w formie zapłaty za wykonane zlecenie), wtedy zamiast spienionego ogiera pojawia się jeleń na rykowisku albo kolejny miałki pseudo przebój, kwalifikujący się do emisji w komercyjnym radiu. Albo też kolejny sztampowy spot reklamowy z gatunku tych, których nikt nie chce oglądać, ale jakoś dziwnym trafem klienci agencji reklamowych właśnie takie spoty zamawiają czy wybierają spośród przedstawionych propozycji.
Potrzeba pracy i konieczność
Mordowanie naszej wewnętrznej motywacji, a tym samym naturalnej potrzeby tworzenia i dawania z siebie tego co najlepsze, dokonuje się na wiele różnych sposobów w różnorodnych sytuacjach.Wyobraź sobie (lub przypomnij!) choćby taką, kiedy masz do napisania ważny raport, esej czy artykuł. Albo musisz obdzwonić klientów lub przynajmniej tego jednego, ważnego. Otrzymasz za to określone wynagrodzenie, a może „tylko” przybliżającą do awansu pochwałę szefa lub po prostu – należy to do twoich obowiązków. I choć na wykonanie tej pracy poświęcisz góra np. kilka godzin (w przypadku eseju lub raportu, klienta przemilczmy), to jeśli jesteś w biurze odczuwasz nieodpartą potrzebę uporządkowania biurka, szafki albo dysku twardego, a jeśli jesteś w domu… Oho! Szanse na to, że uznasz za priorytetowe niezwłoczne posprzątanie łazienki, pilnie zrobienie prania, przejrzenie stanu weków w piwnicy albo pozbycie się wreszcie tych gratów z garażu – gwałtownie rosną. Rzucasz się więc w wir pracy, byleby tylko nie robić tego, co właśnie najbardziej POWINIENEŚ/ POWINNAŚ.
Niekończąca się prokrastynacja względem jednego konkretnego zadania może dać całkiem interesujące wyniki w zakresie np. stanu czystości łazienki, porządków w piwnicy itp. Z wyjątkiem jednego - wykonania tego właściwego zadania. Przykładem powszechnej prokrastynacji jest chociażby rzecz tak zwyczajna i cykliczna, jak roczne rozliczenie podatkowe. Niejeden ekspert nie może się nadziwić, że o ile zwlekanie z rozliczeniem przez osoby, które winne są fiskusowi pieniądze jest zrozumiałe, o tyle w przypadku tych, którzy spodziewają się ich zwrotu - jest kompletnie nieracjonalne.
Chcę - ale nie muszę
Skąd bierze się ta niechęć do tego, co musimy zrobić? Dlaczego w gruncie rzeczy tak mało emocjonujące, jak porządek na stryszku stają się niespodziewanie bezkonkurencyjnie wobec chociażby napisania artykułu? Właśnie z tego, o czym pisałam na początku. Kiedy Twoje „muszę” zaczyna górować nad „chcę” najprzyjemniejsza rzecz może stać się katorgą. A owo „muszę” pojawia się niezmiennie wówczas, gdy skupiasz się na zewnętrznych źródłach motywacji – opinii szefa, klienta, oznakach aplauzu, wynagrodzeniu, wysokości prowizji, czy choćby tym „co ludzie powiedzą”. Koncentracja na nagrodzie i działanie motywowane tylko wizją jej osiągnięcia może wręcz prowadzić do błędów, co również potwierdziły badania.
Wnioski są zatem dość banalne i potwierdzają starą prawdę: koniunkturalizm zabija kreatywność. Osiągnięciu ponadprzeciętnych efektów sprzyja kierowanie się motywacją wewnętrzną (trwania w procesie i czerpania satysfakcji z samego działania) i przedkładanie jej nad zewnętrzne motywatory (wyrażaną w formie zapowiedzianych benefisów, zysków, nagród, premii), czy wręcz ZAPOMNIENIE o istnieniu tychże zewnętrznych motywatorów. Zwróć uwagę, że np. Unia Europejska udziela środków na „badania nad…” a nie na „odkrycie leku na…”.
Także w przypadku zadań, których atrakcyjność w sytuacji dobrowolnego wyboru zdecydowanie rośnie, by zmaleć do zera w przypadku zejścia do rangi obowiązku niezbędne jest utrzymanie prymatu „chcę” nad „muszę”… Jakkolwiek „muszę chcieć” brzmi mocno paradoksalnie, potraktuj je jako punkt wyjściowy do refleksji czy wolisz „musieć chcieć” czy „musieć musieć”. A wracając do obrazu Podkowińskiego 120 lat później doczekaliśmy się swoistej antytezy (niemal negatywu!) jego obrazu. Bynajmniej nie mniej kreatywnej.
Katarzyna Nakielska-Pawluk, właścicielka firmy NPK Nauka-Praca-Kariera, socjolożka, trenerka, specjalistka HR i PR, doświadczona rekruterka, certyfikowana konsultantka testów analizy behawioralnej, osobowości i inteligencji.