Konfederacja Pracodawców Prywatnych Lewiatan ( KPP Lewiatan) postuluje, by zezwolono na wypłatę wynagrodzenia w zamian za udzielenie dnia wolnego za pracę wykonywaną w szósty dzień tygodnia, czyli na przykład w tzw. wolną sobotę. Chodzi o pracę w dniu dla pracownika wolnym od pracy, a wynikającym z rozkładu czasu pracy w przeciętnie pięciodniowym tygodniu pracy (zazwyczaj jest to sobota). W takich przypadkach przepisy nakazują pracodawcy, aby oddał mu ten dzień. Innej rekompensaty nie przewidują.
Jak to jest z tym tygodniem
Zasada pięciodniowego tygodnia pracy obowiązuje od 1 maja 2001 r., a od 1 stycznia 2004 r. doprecyzowano w Kodeksie pracy (k.p.), że ma to być przeciętnie pięciodniowy tydzień pracy, co wynika z art. 129 – przypominaMinisterstwo Pracy i Polityki Społecznej (MPiPS), które zapytaliśmy o obowiązek rekompensowania pracownikom przepracowanych dni wolnych od pracy, który pojawił się w tym samym czasie.
Resort przywołuje dwa istotne przepisy – art. 147 i 1513.
Art. 174 stwierdza, że w każdym systemie czasu
pracy, jeżeli przewiduje on pracę w niedziele i święta, pracownikom należy zapewnić
łączną liczbę dni wolnych od pracy w przyjętym okresie rozliczeniowym, a musi ona
odpowiadać co najmniej liczbie niedziel, świąt oraz dni wolnych od pracy w
przeciętnie pięciodniowym tygodniu pracy przypadających w tym okresie.
Art. 1513 z kolei stanowi, że jeśli pracownik wykonywał pracę w dniu wolnym
od pracy wynikającym z rozkładu czasu pracy w przeciętnie pięciodniowym
tygodniu pracy, to w zamian trzeba mu dać inny dzień wolny, w terminie z nim
uzgodnionym, do końca okresu rozliczeniowego.
Podstawowy wymiar okresu rozliczeniowego wynosi 4 miesiące. Od prawie roku pracodawcy mają prawo go wydłużyć nawet do 12 miesięcy, za zgodą zatrudnionych, jeżeli jest to konieczne z określonych powodów.
Wszystkim się to opłaca?
Te regulacje są nazbyt restrykcyjne – oceniają jednak pracodawcy z Lewiatana i wskazują, że ustawodawca przyjął łagodniejsze rozwiązanie w przypadku pracy świadczonej w niedziele i święta, zawarte w art. 15111 k.p. Przepis ten dopuszcza wypłatę wynagrodzenia, jeżeli nie ma możliwości udzielenia dnia wolnego od pracy we wskazanym kodeksowo okresie. Konfederacja chce analogicznego przyzwolenia, gdy chodzi o pracę w szósty dzień tygodnia. Zastrzega, że tylko w wyjątkowych przypadkach.
Takie przykładowe wyjątki, to gdy pracownik sam wnioskuje o wypłatę wynagrodzenia lub gdy pracodawca nie ma możliwości udzielenia „wolnego”, bo np. sobota była ostatnim dniem okresu rozliczeniowego. Pracodawcy widzą w tym same plusy.
- Przyjęcie takiego rozwiązania pozwoli na bardziej elastyczne gospodarowanie czasem pracy w firmach i przede wszystkim umożliwi pracownikom uzyskanie wyższego wynagrodzenia za pracę – przekonuje dr Grażyna Spytek-Bandurska, ekspertka Lewiatana. W ocenie Konfederacji, sytuacja pracownika nie pogorszy się, a nawet wpłynie korzystnie na jego dochody. Budżet państwa też będzie miał zysk – nie poniesie dodatkowych kosztów, a zwiększą się jego wpływy z podatków i składek na ubezpieczenia społeczne.
Resort mówi „tak”, ale…
Ministerstwo pracy nie widzi przeszkód, aby rozważyć propozycję pracodawców. Można ją przeanalizować, ale pamiętając o wypełnianiu zasady pięciodniowego tygodnia pracy oraz obowiązku udzielania odpowiedniej liczby dni wolnych od pracy w okresie rozliczeniowym i zapewniania zatrudnionym 35–godzinnego odpoczynku tygodniowego. Pod uwagę trzeba także wziąć interesy zarówno pracodawców, jak i pracowników. Urzędnicy przyznają, że udzielenie innego dnia wolnego nie zawsze jest w praktyce możliwe. Argument jest taki sam, jak pracodawców – praca w dniu wolnym od pracy może przypaść na koniec okresu rozliczeniowego. - W takich przypadkach wydaje się możliwe rozważenie rekompensaty w formie wynagrodzenia z dodatkiem – ocenia resort pracy.
Na szali – kręgosłup i życie rodzinne
Część pracowników z pewnością takiemu rozwiązaniu przyklaśnie. – Ludzie są gotowi dłużej pracować, żeby zarobić. Przy niskich wynagrodzeniach to zrozumiałe – mówi Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych (OPZZ). Nie znaczy to jednak, że związek zgodzi się na nowy pomysł pracodawców. Wiceprzewodniczący podchodzi do niego sceptycznie. - Bronimy praw pracownika, a nawet jego przed samym sobą – tłumaczy. Odsyła do statystyk wypadków przy pracy, mówi o rosnącym poziomie stresu w firmach, przemęczeniu i granicach wydolności ludzkiego organizmu. Podkreśla, że praca pracy nierówna, że 12 godzin spędzonych przy taśmie i ogromne tempo wykonywanych czynności to duży wysiłek fizyczny - choroby kręgosłupa, pogorszenie zdrowia, także psychicznego, i renty nie biorą się z niczego. Wreszcie dodatkowe godziny pracy nie pozostają bez wpływu na życie rodzinne. - Pracodawcy narzekają na niską wydajność, a jednocześnie chcą, aby ludzie pracowali przez 6 dni w tygodniu po 12 godzin na dobę. Polska nie może iść tą drogą – stwierdza Andrzej Radzikowski. On ma inny postulat: trzeba podnieść godzinowe stawki wynagrodzeń. - Tak, aby pracując 8 godzin dziennie w 40-godzinnym tygodniu pracy można było zarobić na utrzymanie rodziny – wyjaśnia wiceszef OPZZ.