Pomimo spowolnienia gospodarczego, dobrzy menedżerowie i specjaliści nie mogą narzekać na brak zainteresowania ze strony innych pracodawców. Skomplikowaną operację „wyciągnięcia” cennego pracownika z innej firmy pracodawcy zwykle powierzają dyskretnym headhunterom. To właśnie oni dzwonią do namierzonej osoby, z ofertą nowej pracy „nie do odrzucenia”. Propozycja ta zwykle jest dobrze wcześniej przemyślana, dokładnie przygotowana i co ważne - uderza w czułe punkty ambitnego pracownika. Z obserwacji konsultantów z firmy rekrutacyjnej Antal International wynika bowiem, że najczęstszą motywacją do zmiany pracy wcale nie są wyższe zarobki, ale chęć podjęcia nowych wyzwań zawodowych, poznania innego środowiska, ludzi czy nowej branży. Kandydaci często podkreślają też, że zależy im na pracy w mniejszym stresie i przyjemniejszej atmosferze.
Praca to nie ruletka
Gdzie jest zatem haczyk? Otóż bywa często tak, że pracownik, który jest trudny do zastąpienia (w swoim mniemaniu) dla firmy, po otrzymaniu dobrej oferty podejmuje bardzo ryzykowną grę, powiadamiając o tym fakcie swojego dotychczasowego pracodawcę. Liczy, że ten złoży mu kontrofertę. I zwykle się nie myli. W sytuacji, gdy pracodawca otrzymuje wypowiedzenie od świetnego fachowca często robi wszystko, co w jego mocy, by go zatrzymać. Zdaje sobie bowiem sprawę, że wyszkolenie jego następcy będzie bardzo kosztowne i czasochłonne. Pracownik dostaje więc nowe, atrakcyjniejsze warunki zatrudnienia. Ich przyjęcie może okazać się jednak bardzo problematyczne dla osoby, która podejmuje taką grę.- Przełożony wiedząc, że jego podwładny chciał zmienić pracę, zaczyna się rozglądać za odpowiednim następcą. W sprzyjającym momencie zatrudni inną osobę na to miejsce, bardziej zmotywowaną do pracy w tej firmie. W takiej sytuacji osoba, która przyjęła wcześniej kontrofertę może zostać bez obecnej pracy i bez kolejnych ofert – ostrzega Michał Starościak, lider zespołu w Antal Finance & Accountancy.
Ale to nie jedyny powód do zachowania daleko idącej ostrożności i roztropności przy przyjmowaniu kontrofert. Bowiem nie ma co się łudzić, że kultura organizacyjna w dotychczasowej firmie zmieni (polepszy) się z dnia na dzień, albo że długi dojazd do pracy przestanie być uciążliwym problemem.
- Te czynniki, które do tej pory nie odpowiadały nam w firmie, nagle się nie zmienią. Narazimy się raczej na niemałe kłopoty. Po przyjęciu kontroferty współpraca z zespołem będzie jeszcze bardziej problematyczna. Ponieważ współpracownicy będą mieli poczucie, że ich cele i cele osoby, która chciała odejść z firmy nie są tożsame, a realizacja zadań przestanie być satysfakcjonująca – mówi Michał Starościak.
Zmotywować czy podkupić?
Również z doświadczeń firmy rekrutacyjnej HAYS wynika, że przyjęcie kontroferty od dotychczasowego pracodawcy raczej nie niesie ze sobą nic dobrego.- Rzadko istnieje dobry powód do zaakceptowania kontroferty i pozostania w obecnym miejscu pracy. Jeśli zdecydowałeś się na zmianę pracy, przeszedłeś przez proces rekrutacji, odniosłeś sukces i otrzymałeś pracę, która spełnia twoje oczekiwania, to zastanów się, dlaczego nie miałbyś podjąć nowego wyzwania – doradzają specjaliści HAYS. Przyznają, że pracodawca, gdy bardzo chce, jest w stanie w bardzo wyrafinowany sposób podkupić pracownika, na którym mu zależy.
– Podkupienie pracownika nie dotyczy tylko kwestii finansowych, ale np. systemu premiowego, rozszerzenia zakresu obowiązków, nowych wyzwań. Czasami nowi pracodawcy roztaczają przed kandydatem długoterminowe plany dotyczące jego kariery i rozwoju. Ważny też jest budżet na szkolenia, czy sfinansowanie studiów podyplomowych na bardzo renomowanych uczelniach poza Polską – wylicza Rafał Jędrzejewski, partner w firmie PSI Polska. Z jego doświadczeń wynika, że takie negocjacje dotykają różnych aspektów życia. Mogą dotyczyć np. rozmaitych świadczeń dla rodziny, zwłaszcza, gdy chodzi o stanowiska poza krajem. Pracodawcy są też gotowi czekać na konkretnego pracownika pół roku czy nawet rok, albo zapłacić za niego duże kary za złamanie zakazów konkurencji.
Warunek? Trzeba grać uczciwie i nie stopniować napięcia w nieskończoność. Żaden pracodawca nie lubi niepewności.
Marlena Mistarz